Wprowadzenie

          Z taijiquan zetknąłem się po raz pierwszy na początku lat 80-tych podczas studiów w Warszawie. Na jakichś  tygodniowych warsztatach pracy z ciałem, zajęcia z taichi , jak to się wówczas mówiło, prowadził pewien Wietnamczyk mieszkający od paru lat w Polsce. Od niego nauczyłem się pierwszej, tzw. ‘pekińskiej’ uproszczonej formy taijiquan. Sztuka ta urzekła mnie od pierwszego kontaktu. Płynne, okrągłe ruchy wykonywane w zwolnionym tempie,  w połączeniu z egzotyczną choreografią, miały w sobie coś magicznego i pociągającego. Wrażenie wewnętrznego przepływu, płynięcia (tzw ‘flow’) jakie towarzyszyło wykonaniu formy, potęgowało jeszcze te odczucia.
Potem, gdy Nam (bo tak nazywał się ten Wietnamczyk) wyjechał do Paryża, kontynuowałem przygodę z taijiquan u jego zaawansowanych uczniów, z których kilku otworzyło własne szkoły.  Pod koniec lat 80-tych pojawiły się możliwości wyjazdów i nauki za granicą. Do Polski również zaczęli przyjeżdżać młodzi mistrzowie z Chin po Akademii Wushu. Możliwości poznawania tej sztuki były już znacznie większe niż na początku. 
         Mistrza Chen Xiaowanga po raz pierwszy zobaczyłem w jakimś programie TV w 1991 lub `92 roku. Była to relacja zrobiona bodajże przez Japończyków,  z wizyty w wiosce Chenjiagou, jak się później dowiedziałem, kolebce taijiquan. Mistrz wykonywał fragment formy z dynamicznymi skokami i uderzeniami, jakaś babcia wywijała halabardą, dwóch dziadków z białymi brodami ćwiczyło tuishou – ‘pchające dłonie’. W tle pełna egzotyka chińskiej prowincji. Zrobiło to na mnie duże wrażenie, przestrzeni i różnorodności, jakie zawiera ta sztuka, oraz autentyczności i osadzenia w historii i kulturze mieszkańców tej wioski. Kontrastowało to, z takim trochę uduchowionym, obrazem taijiquan prezentowanym przez nauczycieli w Europie czy USA, z którymi się stykałem dotychczas.  W najśmielszych marzeniach nie wyobrażałem sobie, że Chen Xiaowang, za kilka lat, stanie się moim Mistrzem i przewodnikiem, że będę oglądał tę wioskę na żywo podczas regularnych pobytów treningowych. Że w końcu w świątyni twórcy taijiquan, Chen Wangtinga, będę uczestniczył w ceremonii przyjęcia do grona ‘tudi’, tzw wewnętrznego kręgu najbliższych uczniów Mistrza. Jest to rodzaj symbolicznej adopcji do rodziny Mistrza. Ale to nastąpiło po kilkunastu latach od czasu oglądania tego programu w TVP.  Wrażenia z tego programu zapadły mi jednak na tyle głęboko, że gdy tylko w jakimś czasopiśmie (chyba ‘Inside Kungfu’) zobaczyłem informację o kilkudniowych warsztatach prowadzonych przez mistrza Chen Xiaowanga w Hamburgu, postanowiłem tam pojechać za wszelką cenę. I tak to się zaczęło, w 1998 roku. Rok później udało się zaprosić już mistrza do Polski i od tego czasu, regularnie odwiedza on nasz kraj, prowadząc coroczne tygodniowe seminaria.
          Mistrz Chen Xiaowang jest autentycznym spadkobiercą wielopokoleniowego przekazu mistrzów taijiquan. Jest to sztuka praktykowana w jego rodzinie od początku jej powstania. W historii sztuki walki rodziny Chen, przekaz liczy się od dwudziestu pokoleń. Jest to niewątpliwie wielki przywilej poznawania tej sztuki z samego źródła. 
Bardzo szybko Mistrz wywrócił do góry nogami wszystkie moje wyobrażenia i przekonania na temat praktyki i charakteru taijiquan. Nie zdawałem sobie sprawy, jak wiele jest mitów i fałszywych wyobrażeń nt. tej sztuki. Począwszy od historii jej powstania, poprzez charakter i zawartość.  Gdy z czasem odkrywałem, dzięki dostępowi do historii rodzinnego przekazu, rozmowom z mistrzem i poznawaniu zasad sztuki, jak bardzo tzw. potoczny wizerunek taijiquan odbiega od źródłowego, moim pragnieniem jest zaprezentowanie nieprzekłamanej historii, zasad i charakteru tej niezwykłej sztuki. W tym celu powstał również ten blog. 
         Praktykując taijiquan, przez pierwsze lata naśladujemy mistrza i jego sposób poruszania się. Gdy zaczynamy rozumieć istotę i rozwiniemy własne Centrum, zaczynamy powoli kształtować własne taijiquan. Wiele osób, nawet długo ćwiczących, tylko naśladuje ruchy mistrza. Często mając okazję do kontaktów z różnym nauczycielami, zaczynamy miotać się w różnych interpretacjach i ocenach kto co robi lepiej, czy gorzej. Jak powiedział pewnego razu Mistrz Chen Xiaoxing zapytany o różnice w wykonaniu formy; " nie szukajcie różnic, szukajcie tego co jest niezmienne w formie, szukajcie istoty." I tak to powinno być, musimy w końcu zacząć praktykować własne taiji, własną formę. Dobry uczeń jeśli zrozumie jedno, rozwinie z tego dziesięć możliwości. To też chciałbym prezentować na tym blogu oprócz historii, ogólnych zasad i mitów związanych ze sztuką, również moje doświadczenia i interpretacje. Moje taijiquan.
           Zapraszam do komentarzy i żywej wymiany doświadczeń i uwag związanych z samym blogiem jak i jego zawartością.

                                                                                                               Jarosław Jodzis


Brak komentarzy: