piątek, 2 stycznia 2015

Otwarcie bloga

Witam na moim blogu poświęconym taijiquan.
Do jego otwarcia zainspirował mnie wpis na blogu Davida Gaffneya opisujjący różne podejście i metody treningowe osób poważnie traktujących studiowanie taijiquan. Cytował tam też fragmenty artykułu Chen Zhaokui. Ostatni akapit jego wpisu (nie wiem czy to wciąż cytat z artykułu CZK czy już jego konkluzja) podkreśla to o czym od dawna byłem przekonany.  "...The important point is that at some point we need to make the Taijiquan we train our own. Of course it's vital that you learn from someone who really understands Taijiquan and put in some serious training under their guidance. BUT if your idea of doing "good Taijiquan" is being a clone of your teacher, ask yourself why all the most highly skilled practitioners express their own distinct flavour? If you've followed a teacher for fifteen or twenty years and still depend upon them, rather than your own understanding then have you really learned anything? ..."
...Jeśli przez kilkanaście lat lub dłużej uczysz się taijiquan u jednego lub kilku mistrzów i wciąż polegasz na tym co ci przekazują lub przekazali bardziej niż na swoim rozumieniu sztuki, to tak naprawdę nie nauczyłeś się niczego..."

         W Polsce mamy kontakt z mistrzem Chen Xiaowang od 1999 roku. Od lat też odwiedzają nasz kraj inni mistrzowie i nauczyciele chen taijiquan. Zauważam taką tendencję do uzależniania się od kolejnych przewodników i ich interpretacji wykonania lub ustawiania struktury w formie. Często kolejny mistrz czy nauczyciel pokaże nam coś nowego lub jakąś swoją interpretację i zaczynamy kwestionować wskazówki lub interpretacje poprzedniego nauczyciela. O.. dopiero teraz widzę jak to powinno się robić, do tej pory to było naśladowanie pełne błędów. Zaczynamy się wymądrzać i dyskredytować wcześniejsze metody..
Z jednej strony to zrozumiałe, przez pierwsze lata robimy mnóstwo błędów i nie jesteśmy w stanie w pełni wykorzystać wiedzy mistrza. Ale po ponad dziesięciu latach praktyki powinniśmy już uchwycić sedno i polegać na własnym poczuciu ciała. Korzystamy z doświadczenia i wiedzy różnych mistrzów i dopasowujemy, wzbogacamy nasze wykonanie i interpretacje. Jeśli zaczynamy miotać się i naśladować, czy kopiować kolejne wersje prezentowane przez coraz to innych przewodników, przejmując też ich narrację, że to oni wiedzą najlepiej, to rzeczywiście nie mamy własnego centrum. Jesteśmy ślepymi naśladowcami
          W moim blogu chciałbym prezentować moje taijiquan. Syntezę tego co nauczyłem się u różnych mistrzów. Przede wszystkim u mego sifu Mistrza Chen Xiaowanga, potem jego brata Xiaoxinga, i nauczycieli młodszej generacji Chen Binga, Chen Ziqianga  czy Chen Yingjuna. Każdy z nich zostawił coś w formach i moim rozumieniu sztuki.
Oprócz prezentowania wybranych interpretacji i wariantów wykonań poszczególnych form, chciałbym zamieszczać tu relacje z wydarzeń, wyjazdów i seminariów i artykuły ogólnie związane z historią i rozwojem taijiquan

3 komentarze:

  1. Każdy ma mistrza w swoim sercu. Największą sztuka jest nawiązanie z nim kontaktu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, to wymaga zaangażowania i wysiłku. Wewnętrzny mistrz jest głęboko ukryty pod pokładami naszego lenistwa, przywiazania do dogadzania sobie i róznych nałogów. To nas odcina od bycia swiadomym i działania bezinteresownego. Te rózne "śmieci" trzeba 'spalić' A 'ogień' możliwy jest tylko w swiadomym wysiłku. Samodzielnie tego sie nie rozpali. Dlatego potrzebna jest praca w grupie i przewodnictwo doswiadczonego doradcy. Samopdzielnie stac nas tylko na wysilek ew.znalezienia kogos kto stworzy sytuacje wymuszajace powstanie "ognia". Do tego jednak musimy miec silne poczucie ze sami nie jestesmy w stanie i z drugiej strony, ze musimy cos zmienic. Wewnetrznego mistrza odnajdujemy w zaufaniu do siebie i poczuciu wartosci tego co zostaje po wypaleniu 'smieci'

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początku ścieżki zawsze jest się uczniem. Zasada naśladownictwa, powtarzania za nauczycielem jest oczywista. Można słuchac i patrzec .Każda wskazówka jest cenna. .Jednak , kiedy przychodzi czas na samotna praktykę i tak trzeba całą wiedzę zebrać w całość i zastosować. Mistrz zostaje zawsze w przestrzeni międzykomórkowej- zawsze tak mówię....Swiadome podążanie za swoją naturą...Pięknie.. Patrzę na ruch skrzydeł ptaków, spowalniam je klatka po klatce..Czasem im zazdroszczę, bo nie myślą i samo tak wychodzi, że szybują w przestrzeni.

    OdpowiedzUsuń